piątek, 23 grudnia 2011

O my gosh...

Jutro Wigilia. Dzieci w szkole podekscytowane, niesłuchające nauczycielek i siebie nawzajem. Co chwilę słychać cieniutki głos: O my God! (O mój Boże!) I natychmist pojawiają się strofujące głosy: O my gosh! albo O my goodness! Wiele razy pytałam o co wam chodzi, czemu dzieci poprawiacie. Jedyne co słyszę to: To złe słowo.

Z jednej strony jest ironią, iż na straży Bożych przykazań stoją ludzie ze świata.
Z drugiej strony gdy ktoś, kto wierzy, westchnie sobie z serca, nawet gdy będzie to dziecko, musi zwracać się do bliżej nieokreślonego dobrobytu lub zamienić to na Ojej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz